Bieszczadzkie opowiastki

 

Zazieleniam się razem  z przyrodą – leska Aleja Krasickich w pobliżu głównej arterii prowadzącej do Bieszczadów imponuje wiekowymi drzewami, o pniach grubych i korze niczym skorupa żółwia.

„Słusznie robimy, kochając piękno świata, bo jest ono znakiem wzajemnej miłości pomiędzy Stwórcą i stworzeniem.
Piękno jest tym dla rzeczy, czym świętość dla duszy”
Simone Weil

 

                        W pewną kwietniową niedzielę ruszyliśmy w Bieszczady, ja jako kierowca. Miałam dwa trudne momenty (wjazd pod stroma górkę na bardzo krętej drodze), ale poza tym prowadziło mi się dobrze, w dwie strony. O trzynastej spacer szlakiem do Chatki Puchatka, kawałek na Połoninie Caryńskiej. Gdy wychodziliśmy pod górkę było ponuro, ciemno, zniechęcająco.

                       My wychodziliśmy – jak nam się wydawało – jako ostatni. Dużo osób schodziło ze szlaku. Niedaleko od Chatki natknęliśmy się na jelonka; przepiękny, pełen gracji, o łagodnych oczach, pasł się niedaleko, spokojnie, niewzruszenie, mimo przechodzących obok turystów. Ucieszyłam się na jego widok, poczułam, jakby wyszedł nas przywitać, poczułam się, jakbym była w gościnie u tego cudownego zwierzęcia. Przy Chatce jeszcze było wietrznie i ciemno. Przeszliśmy fragment szlaku na Połoninę Caryńską. Słońce rozbłysło, przebiło się przez chmury i już świeciło nam przez całą drogę powrotną. Schodziliśmy po 17-ej, więc było już nachylone ku zachodowi. Dzięki temu światło słoneczne nabrało intensywnego, nasyconego blasku, słońce przenikało przez chmury promieniście; gdy znaleźliśmy się poniżej w lesie wśród drzew przepięknie podświetlone pnie i tak też oświetlona ziemia pełna uschłych, ale przez to światło z nieba cudownie rudych liści pozostałych z jesieni – nie mogłam nasycić oczu ta grą świateł. Towarzyszyła nam tak przenikliwa, bezdenna cisza… dziwiliśmy się, że las tak rozległy, a nie słychać śpiewu ptaków na żadnym odcinku naszej drogi. Dopiero pod koniec szlaku rozśpiewały się jakieś pojedyncze osobniki, ale to nadal było mało…w Rzeszowie słyszymy liczniejszą orkiestrę, gdy siedzimy z kawą na balkonie, czy tez podczas wieszania prania. Cieszę się, że tak dużo ptaków mamy zaraz za oknem.

                   Za dni parę – opis niedzieli czerwcowej. Jeszcze słowa się warzą, dojrzewają – ponieważ weekend cudny był pod wieloma względami.