Grupa Mastermind, Beksiński i „Księżyc nie w pełni władz umysłowych”

Od 19.12.2022r, przez kolejne dwanaście dni, aż do 30.12.2022r. codziennie zamieszczam subiektywne, literackie posty-podsumowania.
Każdy dzień – to podsumowanie jednego miesiąca.

LUTY 2022

 

24.02. Powstaje „Literacki Majster Mind”
 Literacka burza mózgów czterech osób, od tej pory raz w miesiącu solidna dawka wzajemnej inspiracji. Wiedzy. Wymiany doświadczeń. Wsparcia. Pomysłów. Mastermind to grupa licząca kilka osób – zwykle od trzech do pięciu – to jest maksimum. Miałam do czynienia z takim projektem dwukrotnie, i choć to były spotkania jednorazowe – bardzo dużo wniosły. Nasz mastermind niedługo będzie mieć pierwsze urodziny. Niebawem … dołączy osoba piąta.
 „Literacki Majster Mind” – bo majstrujemy przy umysłach za pomocą pomysłów.
25.02. „Księżyc nie w pełni” na Peronie
Kolejny mój wiersz zaprezentowany i omówiony na Peronie Literackim , zainspirowany obrazem Beksińskiego. Warsztaty literackie stale uczą mnie wyczulenia na sprawy poezji. Nabywam wiedzy. Dlatego udostępniam i rozsyłam „wici” o Peronie po znajomych, w sieci.
22.02.2022 Szczególna  data

 

Świta łagodnie, przebłyski delikatnego, zaokrąglonego, jasnego światła.
Niesamowite, zagęszczone sny, częściowo przerażajace, niemniej – nie budzące lęku.
Na dzisiaj zapisane – dobry plan, zestaw marzeń; w zanadrzu umysłu – bezwysiłkowe, spokojne myśli.
Po dotychczasowych wiatrach – przejmująca cisza na zewnątrz.
Przejmująca – a wciąga, domaga się uwagi, chciałaby wysłuchania – co poprzez milczenie chce przekazać?
Tak jak ta cisza poranna, tak i ja – nie wiem, co chcę przekazać.
„Zabawy słowem, tworzenie metafor, miejscami wysublimowana, a jednocześnie prosta i nie przekraczająca granic twórczość Małgorzaty Szepelak” – tak napisał mi Paweł.
Wiersze, które piszę płyną z głębi serca, wychodzą na piechotę z duszy, wykapują ze snów, wyzierają spod poduszki.
Łapię je często o drugiej w nocy, bo wtedy też lubię się rozpanoszyć miedzy snem, a jawą.
Obłożona zeszytami, książkami, długopisami, ołówkami wyjmuję słowa z otaczającej mnie rzeczywistości i układam pasjanse; znajduję je na wycieraczce pod drzwiami i wstawiam do wazonu; odbieram liczne porody słów, czasem bliźniaczo podobnych i przeplatam nimi koraliki różańca.
Ze strumienia słów wybieram nieliczne; łzami porzucenia opłakuję te, których zapisać nie zdążyłam.
One płyną zwartą, mocną rzeką tuż obok, mogę je łapać, nanizywać na sznury wersów, na ciągi zdań podrzędnie złożonych, ale niektóre umykają…
Czy powrócą?
Słowa przychodzą nie wtedy, kiedy chcę.
Słowa przychodzą wtedy, kiedy one mają coś do przekazania; przybywają tłumnie wówczas, gdy jest potrzeba ich użycia.
Cisza jak ta – błogosławiona.
Cisza o poranku, w której zamykam się pozostawiając otwarty umysł.
Cisza – zanim wstanie ludzki świat.