Narodziny gwiazdy

Minął tydzień, odkąd obejrzałam ten film. Nadal jestem pod wrażeniem. I nie jest to wrażenie jednoznaczne…

Czuję się pokąsana przez ten film. Pokąsana i pokiereszowana. Owszem, brawurowa rola żula w wykonaniu boskiego Bradleya domaga się lawiny pochwał. Nie sądziłam kiedykolwiek – odkąd ujrzałam Bradleya w „Kac Vegas” i potem natykałam się na jego nieziemskie spojrzenie w kolejnych hollywoodzkich,  głośnych produkcjach – zaiste nie przypuszczałam, że właściciel tych cudnych oczu tak bardzo rozczaruje i zniechęci w niektórych sekwencjach filmu. Oburzy, spłoszy, zniesmaczy. Sprawi, że zobaczę w nim przykład staczania się ku nieuchronnej przepaści zionącej oparami alkoholu i wypełnionej narkotycznymi wizjami.

Film mnie zasmucił. Pokazał, jak wielkie zło zagnieżdża się w człowieku na skutek oddania się w niewolę uzależnienia. Jak ciężko jest odplątać macki nałogu.

Owszem Lady Gaga śpiewa tak, że „ciary” przenikają do szpiku kości, a łzy niepokorne rządzą się swoimi prawami. Zwłaszcza przy „Shallow” i „ Always Remember Us This Way” chusteczki niezbędne, a.

Owszem, piękna i wyjątkowa miłość, której towarzyszy wspólna pasja, jaką jest śpiew i muzyka wywołuje głębokie i pełne tęsknoty wzruszenie. Gdy wystepują razem na scenie – flow gwarantowany. A jeśli ktoś już przeżył ten stan – można ujrzeć siebie.

Owszem, sceny koncertowe Bradleya i występy wokalne Lady Gagi są istną ucztą. Zarówno dla wytrawnych melomanów, jak i ludzi czujących muzykę po prostu sercem. Gra aktorska pary – mistrzowska, a relacja między dwojgiem pełna chemii.

Wspaniała scena, gdy w środku nocy, pod rzęsiście oświetlonym marketem oboje pod wpływem chwili komponują najbardziej wzruszający dla mnie utwór w tym filmie. Bohaterka pod wpływem opowieści z dzieciństwa układa tekst piosenki. Mam wrażenie, że najpierw – mając ogromnej empatii moc – sięga do przeżyć dwojga ludzi, by potem połączyć je dodając swoją pasję i serce. Na naszych oczach rodziło się arcydzieło. Najpierw spontanicznie powstał tekst piosenki, a sekundę później bohaterka nuci frazę, która staje się podstawą do największego, nagrodzonego Oskarem przeboju.

Niemniej z kina wyszłam smutna i zdezorientowana. Piękny do pewnego momentu film runął ni stąd ni zowąd, a finał stał się typowo hollywoodzkim, niczym zgrzyt piasku po szkle zakończeniem. Przydałaby się tabliczka „Wrażliwcy oglądają film na własną odpowiedzialność. Reżyser nie ponosi odpowiedzialności za skutki powstałe po obejrzeniu Narodzin gwiazdy”.