O mnie

         Od około dwudziestego roku życia byłam przykładną żoną, matką oraz pracownikiem na etacie. Po przepracowaniu kilkunastu lat w towarzystwie pachnących kwiatów ciętych żywych oraz odchowaniu dwójki dzieci odkryłam, co mnie w życiu kręci najbardziej i … zostałam poetką. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień. Na początku pożegnałam się z etatem. Całkowicie zmieniłam branżę – kwiaty zamieniłam na zestawy kluczy i podnośniki samochodowe, bo o narzędziach do wyposażania warsztatów samochodowych piszę posty i artykuły. Po pracy zajmuję się tym, co dotąd traktowałam po macoszemu. Pisaniem. Działalnością w promowaniu czytelnictwa.

Przez wiele lat wiersze pisałam pokątnie do szuflady. Prowadziłam pamiętnik. Pracowałam, uczyłam się, wiodłam życie matki i żony. Czułam, że pisanie jest mi pisane ;-), było bardzo ważne i stale obecne. Przez wiele lat przekonanie, że powinnam zostać w szufladzie, trzymało mnie w tej szufladzie. Dopiero, gdy – po latach – moje teksty pokazałam kilku osobom z otoczenia, a potem wysłałam do wydawcy – stało się jasne, że ujrzą światło dzienne. Na chwilę obecną jestem wdzięczna tym, od których otrzymałam przysłowiowego „kopniaka mentalnego”.

 

Kilka słów o pracy w jakże pięknej, a jednocześnie wymagającej branży florystycznej.

 

Pracowałam w dużych hurtowniach z kwiatami żywymi. Poza kwiatami w pracy – ważne były relacje. Klienci. Współpracownicy.

Z niektórymi z nich widziałam się każdego dnia. Pamiętam, jak klient nabywał jedną paczkę Strong Golda – najsłynniejszych żółtych tulipanów, albo dziesięć kubłów Red Champa – róży, która trzymała się miesiąc. Ilość kupionych kwiatów zależała od sezonu w branży. Walentynki, Dzień Kobiet czy też Wielkanoc lub Boże Narodzenie – kwiaty wywożone wózkami, wynoszone w kubłach. Ogrom pracy przy tym, by z niepozornych wiązek ciętych kwiatów zrobić zachwycające kompozycje. Przychodzili do mnie właściciele małych, tradycyjnych „budek z kwiatami” (to hasło usłyszałam od jednej z klientek z Hali Targowej) oraz tacy, którzy posiadali kwiaciarnie ulokowane na kilkudziesięciu metrach w modnych centrach handlowych.

Wszystkich florystów łączy  jedno – wymagająca, ciężka praca. Poznałam ją od podstaw, bo mam też doświadczenie pracy w kwiaciarni. Podziwiam ich, bo tworzą piękno. Upiększają świat.

Praca w branży kwiatowej to była często praca w godzinach nocnych. Przez około 10-12 lat wstawałam o 3:15 każdego dnia, przez sześć dni w tygodniu. Pracując w takich godzinach obsługa klienta wymaga wysiłku o wiele większego, niż w normalnym systemie.

 

Zwykły uśmiech kosztował mnie więcej, bo nad ranem po kilku godzinach pracy umysł rozpaczliwie walczył z potrzebą snu. To dopiero było wyzwanie: powstrzymać powieki przed ciągłym opadaniem!  Ciekawostka związana z moją pracą była taka, że o 12:00  kończyłam. Dla wielu to był kuszący plus. Przecież to prawie pół dnia wolnego!

 

Teoretycznie tyle czasu można wspaniale zagospodarować. Owszem, wystarczało mi przytomności umysłu na jakiś kwadrans czytania.  Na dłuższą metę…nic ponad to.  Po prostu w mgnieniu oka zasypiałam…

W życiu wiele rzeczy mnie fascynuje. Książki, koty. Kwiaty, ogrody. Zachody słońca, wschody. Piękno przyrody zaskakuje mnie wciąż i wciąż, rozczula i prowadzi ścieżką wdzięczności. Festiwale literackie i filmowe. Podróże.  Zapach, jaki unosi się w teatrze. Sztuki teatralne. Zdobywanie nowej wiedzy i stałe jej aktualizowanie. Uwielbiam słuchać ludzi, którzy mają COŚ do powiedzenia. Uwielbiam ludzi, którzy dzielą się swoją wiedzą i pasją.

 

Ludzi z bagażem doświadczeń z przeszłości słucham ze skupieniem i nadzieją na to, że w swych opowieściach przemycą coś, co mnie zaskoczy, co sprawi, że przeszłość ujrzę w innym świetle. Uwielbiam w tych opowieściach odkrywać coś nowego, inne punkty widzenia zbieram niczym paciorki różańca i tworzę z tego swoją własną historię.

Uwielbiam czytać najsłynniejszych dla mnie polskich „bajarzy” – Myśliwskiego i Stasiuka. Dla mnie ich pisanie to takie snucie opowieści; w moim  domu rodzinnym mówiło się na takie wieczorne opowiadanie „bajanie”. Jesienne i zimowe wieczory wypełnione były bajaniem. Niezrównaną polską „bajarką” jest dla mnie Tokarczuk. „Prowadź swój pług przez kości umarłych” mogłabym czytać godzinami…

 

Ten blog to będzie moje bajanie. Moje wiersze, moje pocztówki z dnia codziennego.

„Kufer cedru pełen” to książka wypełniona poezją. Niczym tajemniczy kufer odnaleziony na strychu.

Obraz zamieszczony na okładce tomiku
autorstwa Wioletty Cieleckiej.