30 Wrz „Przysłona” – subiektywnie o książce Jadwigi Maliny
Tego dnia o dwunastej kurier przyniósł mi paczkę z książkami. Był wtorek, dzień kiedy w pracy zwykle jest spokojniej, niż w inne dni tygodnia. Rozpakowałam pudełko, i od kiedy przeczytałam pierwszą stronę – wykorzystywałam na czytanie wszelkie możliwe przerwy: kawową, obiadową, herbacianą … Nijak się od tej książki oderwać nie mogłam.
Recenzja – sercem pisana
I tak to trwało. Dziewięć godzin. Przeczytaną książkę odłożyłam w okolicach godziny dwudziestej pierwszej tego samego dnia.
Moja recenzja – sercem pisana. Subiektywna. Na podstawie zaznaczonych fragmentów, i według notatek robionych podczas lektury. Kipiało tam od emocji, wywołanych przez wspomnienia.
A wspomnienia rodziły się pod wpływem prawie każdej strony tekstu. „Przysłona” Jadwigi Maliny wywołała lawinę obrazów z przeszłości. Poruszyło mnie zwłaszcza to, że odnalazłam w postaci Emilii i jej babki podobieństwa do ważnych kobiet w mojej rodzinie – tak jakby losy bohaterek na nowo ożywiły moje rodzinne historie.
W oparach dymu
Niesamowite, jak „Przysłona” wplotła się w moje osobiste doświadczenia. Przypomniałam sobie dym papierosowy, który snuł się pod sufitem podczas rodzinnych spotkań; i te podsłuchiwane przez nas, dzieci, rozmowy o wojnie i tragediach powojennych. Wszystko odżyło i wróciło dzięki tej powieści. Książka prowadzi do refleksji, otwiera przestrzeń do zadumy nad korzeniami, historią, i tym, jak przeszłość przenika w teraźniejszość. Nic dziwnego, że wróciły wspomnienia o rodzinnych wydarzeniach, naznaczonych tragedią.
Rzeczywiste czasy wspominane przez moich rodziców, wujków, sąsiadów, przymglone były lękiem i niepewnością. Mam wrażenie, jakby stały się lustrzanym odbiciem książkowej historii Emilii i jej babki.
To, co najbardziej uderzyło mnie podczas lektury – to poczucie lęku i podskórnego niepokoju. Pojawiło się już na wczesnym etapie czytania. Jakbym przeczuwała, że nie będzie tam sielanki, że świat przedstawiony w książce obnaży bolesne rany. Owszem, przykryte były codziennymi rozmowami i obowiązkami – niemniej nigdy do końca się nie zagoiły.
Przeszłość i teraźniejszość
Doświadczenie tej lektury to dowód na to, że literatura może być tak sztuką, jak i pomostem między pokoleniami, między życiem a wspomnieniami, a także między tym, co było, a tym, co jest. Odczuwałam wszystkie, wywołane powrotem do przeszłości, emocje i wspomnienia. Zauważyłam jak bardzo książka Maliny rezonuje z dwiema rzeczywistościami – zarówno tą sprzed lat, jak i tą współczesną – pełną blichtru i błyskotek, które odciągają nas od tego, co naprawdę ważne.
„Przysłona” ma dla mnie szczególne znaczenie również dlatego, że mówi o czasach trudnych, o podziałach, o wyborach. O tym, jak różnie ludzie potrafią się zachować w tych najgorszych momentach, i jak to w konsekwencji kształtuje ich życie. To książka skłaniająca do myślenia o rzeczach, o których często lepiej byłoby zapomnieć, ale – przecież są nieodłączną częścią naszej historii i tożsamości. Prawda o przeszłości, nawet ta bolesna, jest niezbędna do zrozumienia teraźniejszości i budowania lepszej przyszłości. Warto dbać o pamięć o minionych wydarzeniach – nie po to, by żyć przeszłością. Po to, by wyciągać z niej wnioski i unikać błędów, które mogą nas zaprowadzić na tę samą ścieżkę.
Pytania
Lektura „Przysłony” przywiodła mnie do refleksji nad tym, co w literaturze najcenniejsze: nad jej zdolnością do ożywiania wspomnień, wzbudzania emocji i prowokowania do myślenia o lepszym świecie – w całej jego złożoności. Zobaczyłam w tej książce coś więcej, niż tylko literacką fikcję. To książka, która przypomina o tym, by nie zapominać o tym, co było, i co może jeszcze przyjść, jeśli nie zadbamy zawczasu o pielęgnowanie … no właśnie, pielęgnowanie czego?… Która z bohaterek może odpowiedzieć na to pytanie? Jakie wartości są na tyle uniwersalne, aby zapobiec sytuacjom opisanym w książce? Albo tym, które nasi rodzice i dziadkowie wspominają z lękiem, lub też – okrywają zasłoną milczenia?…
„Przysłona” pozostawia mnie z tymi pytaniami.