
29 Kwi „Zepsute” wiersze Piotra Duraka
Opinia subiektywna. Moje odczucia przedstawiam z punktu widzenia czytelniczki. Czytelniczki, która też czasem napisze wiersz.
Zacznę od tego, że mam kłopot z tomem „Zepsutość” Piotra Duraka.
To wielowymiarowe wiersze, pod względem: formy, pomysłu, obrazu. Mają moc emocjonalnego poruszania w sposób przenikający warstwy czasowe – przenoszą do wspomnień, do przeżyć z dzieciństwa. I czynią to tak, że trudno wrócić do rzeczywistości. Nie przeczytałam wszystkich wierszy, choć książkę mam od dwóch miesięcy.
Obrazowanie w wierszu o kunach
Wiersz, który sprawił, że po przeczytaniu zamknęłam tomik, mimo że jest na stronie nr 9. „Ślady pazurów”.
Miałam podobną sytuację w dzieciństwie. Z lisem. Odważył się i zapolował w ciągu dnia. Widziałam, jak wpadł na podwórko, pewnie po kurę. Niemal cały ten pościg rozgrywał się na moich oczach. Lis spłoszony pogonią ukrył się w budzie psa. Nawet nie wiem, czy to ja go nie wydałam, bo nie wiedziałam, nie przypuszczałam, jak to się skończy. Pamiętam uszy spiczaste na tle budy, w jej wnętrzu, i błyszczące lisie oczy … zdziwiło mnie to, i chyba o tym komuś powiedziałam. Ja, a może ktoś inny?… Pamiętam moje pytania: „Co tam robi lis? Czemu nie boi się psa?” Pies stał zdezorientowany przed budą i warczał ostrzegawczo. Bliżej nie podchodził.
Potem futro zawisło w szafie; wszystkie sąsiadki takie miały, więc czemu nie u nas? Nie opuszczało futro szafy jednak zbyt często. Jakoś nie przypadło do gustu kobietom w rodzinie. Pamiętam, jak odbieraliśmy od kuśnierza futrzasty kołnierz. Okropny zapach wisiał w powietrzu. Skóry namoczone w dużych beczkach z jakąś śmierdzącą cieczą. Pełno futer. Różne kolory.
Głaskałam potem tego lisa. Raczej – futro. Znowu patrzyłam w oczy – szklane, twarde, zimne paciorki…
„Ślady pazurów”
I analogiczny u Piotra wiersz o kunach. Tu jeszcze pojawia się rozpaczliwa próba ratowania jednej kuny – uwięzionej, przez drugą, co była na wolności. Poetyckie obrazy opisujące wydarzenie nie wprost, co wywołuje jeszcze większe ściskanie serca, niż gdyby były ukazane bezpośrednio. I te wiele mówiące „ślady pazurów” na piasku. Niektóre wiersze w „Zepsutości” czytam i – stop. Coś mnie odstawia jakby na boczny tor. To nie jest to, że chowam głowę w piasek i nie chcę czuć czegoś, co niewygodne. Doświadczyłam tej niewygody aż nadto. Dzieciństwo spędziłam na wsi. W dość surowej, przygranicznej przestrzeni, pomiędzy obozem zagłady w Bełżcu, a lasami przygranicznymi; w czasie wojny mieszkańcy żyli w stałym poczuciu zagrożenia. Strach mówienia o tym, co było kiedyś tkwił w ludziach nadal. Te wszystkie wydarzenia ukształtowały w ludziach surowość i dystans. W takim świecie nie ma miejsca, czy przestrzeni dla dziecka z jakąś wrażliwością.
Kiedy wiersze bolą
Bolą mnie te wiersze, bo to wszystko jakby trochę wróciło. Z niechęcią i niezrozumieniem jako dziecko odkrywałam dar, będący wówczas bardziej balastem. Piotr też ma ten dar, co czasem ciężarem się staje. Wrażliwość. Niemniej mam poczucie, że on ją umie okiełznać. Powkłada między wersy w wierszach, i zamknie w tomiku. Nie dziwią mnie emocjonalne reakcje na wiersze Piotra Duraka. Są wiersze ukazujące sytuację związaną z Odrą. Z Ukrainą. Ze społeczeństwem ogłupianym przez media i politykę. Z kryzysem cywilizacji, z kryzysem wiary. Czujny, wnikliwy obserwator zamienia to na trafne, bezkompromisowe wiersze.
Drzazgi. Kiedyś i – teraz
Czemu takie wiersze są jak drzazgi? Czemu mam z nimi kłopot? Mam poczucie, że dochodzi do głosu obawa. Obawa przed utratą poczucia bezpieczeństwa. Wszak życie oferuje też i jasne momenty. I trudno wracać do tych ciemniejszych, tych dobrze znanych. Niemniej to potrzebne do pewnego rodzaju oczyszczenia, naprawienia swoich wspomnień, odczuć – przez powrót. A jest to możliwe przez odkurzenie tych historii. Takich historii w „Zepsutości” jest pod dostatkiem. Zastanawiam się, czy kiedyś – jakieś dwie, trzy dekady temu – takie wiersze wrażenie zrobiłyby wrażenie? Czytelnicy raczej jedynie wzruszyliby ramionami. Tak ma być. Obecnie mam poczucie, że jest zastanowienie się, jest zatrzymanie, jest oczyszczanie. Oczyszczanie – właśnie przez wiersze. Nie sądziłam, że powrót do trudnego, do ciemnego stanie się takim procesem, który pozwoli na odkrycie jeszcze innych odczuć. I nawet pomiędzy tymi często bolesnymi, gorzkimi wierszami czasem przemyka pewne światełko – o czym jeszcze będzie w podsumowaniu.
Spotkanie autorskie
Zdjęcia pochodzą ze spotkania z Piotrem Durakiem, które miało miejsce w dn.26.03.2025 r. w WiMBP w Rzeszowie.
Spotkanie poprowadziła dr Marcelina Janisz. Zainicjowała ożywioną dyskusję z czytelnikami, przy czym niewymuszony sposób prowadzenia rozmowy z autorem sprawił, że padły ciekawe pytania, wnioski, spostrzeżenia. Dzięki temu ta rozmowa płynęła, jak woda. Do wody nawiązał i Piotr Durak, stając się autorem szczególnego porównania. Przywołał twórczość wybitnego mieleckiego poety Wiesława Kulikowskiego. Piotr stwierdził, że tak jak poezja Kulikowskiego jest jak płynąca, przejrzysta woda, takpoezja Duraka w tomie „Zepsutość” jest jak błoto … mocne to porównanie, co jednak oddaje ducha wierszy.
Zobaczmy.
Jakie są wiersze w „Zepsutości”?
Jest tu mowa o Prypeci, mieście opuszczonym od 2008 r.
„(…) za trzy dni tu wrócimy tylko naprawią reaktor – / mówi ojciec do córki ściskając jej dłoń / by nie zginęła w tłumie” ( z wiersza „UWAGA NAUKA!”).
Jest mowa o obrazach gnijących książek w porzuconych bibliotekach – szeregi spleśniałych grzbietów, zmurszałe okładki … Wreszcie – szczególne obliczenia: opuszczone cerkwie – 70 świątyń; opuszczone fabryki, miasta, kościoły (170 w Polsce, ponad 200 w Ukrainie). Odwiedzone 23 kraje (m.in. Rumunia, Albania, Węgry, Ukraina).
Podróże te ukazują:
– turpistyczne piękno,
– przemijanie, rozkład, zapomnienie
– próbę uchwycenia resztek piękna, które gdzieniegdzie jeszcze tkwi (patrz okładka „Zepsutości”).
O niektórych wierszach
Marcelina Janisz zauważa, że czas wydaje się być ważnym bohaterem wierszy; to obraz tego, że wspomnienia w jakiś sposób nas ratują.
Zastanawia się: czy wspomnienia rzeczywiście mają moc ocalającą? W moim subiektywnym odbiorze niektórych wierszy Piotra – tak. Wspomnienia mają moc ocalającą, a przede wszystkim – oczyszczającą. Odgruzowującą. Pojawiają się wiersze wspomnieniowe, jak „Wiersz (nie) do podręczników szkolnych”, z którego wypływa gorzka refleksja, że: „może nadmiar lektur odebrał mi / radość życia / tę pierwotną powszechną i wtórną / tę radość którą zwykła dawać / nieświadomość”.
Na pytanie prowadzącej o dawną (nauczyciel) oraz aktualną pracę (maszynista) Piotr odpowiada: „Każda praca ma w sobie piękno. Dostrzegam wiele piękna we wszystkich moich pracach”.
Widzę tę umiejętność dostrzegania piękna w wierszu „Zepsutość”:
„(…) a chciałoby się w sadzie zostać / gonić wiewiórki / łapać dziewczyny za warkocze / moja niedojrzałość irytuje ludzi / coraz mniej jest ich wokół / jak na jabłoni / schyłkiem lata / odpadają /
(…) a ja trzymam się
jej ostatniej zielonej gałęzi
i wiszę”.
Wybrane utwory z najnowszego tomu „Zepsutość” podczas spotkania zinterpretowała Joanna Prejzner z Teatru Słów Nieprzypadkowych, a muzyczny akompaniament zapewnił Sławek Ciastek Trojanowski.
Fot. Patrycja Pelczar – Reszko i zbiory własne